Witajcie, mam nadzieję ze podobał się wam mój prima aprilis-owy post i bawiliście się równie dobrze jak ja, przy jego tworzeniu i odpisywaniu na wasze komentarze. Dziś z racji tego że jest późno i jeszcze nie czuję się najlepiej, skrobnę tylko parę słów.
Tytułowa marynarka pochodzi z Zary i choć podobała mi się szalenie robiłam do niej kilka podejść, ale to tylko dlatego że odstraszała mnie cena. Może ona jakoś wybitnie droga nie jest, lecz wyprzedaże mnie rozpieściły pod tym kątem i chętnie zapłaciła bym mniej. W końcu jednak pragnienie posiadania wzięło górę, sprzyjał temu fakt, że tak naprawdę nie mam jakieś porządnej, czarnej marynarki, a to przecież klasyk i podstawa kobiecej garderoby.
Co do reszty, to jak widzicie ciągnę temat "blue" i ta "blue-mania" pewnie jeszcze trochę potrwa.