
Witajcie kochani, mam nadzieję ze miło spędziliście Walentynki. Ja nie jestem
może jakąś ogromna fanka tego święta, ponieważ jestem zdania, że
miłość należy pielęgnować i okazywać sobie przez cały rok a nie tylko 14
lutego. Kartek walentynkowych już dawno nie piszę, bo po tylu latach bycia
razem, nie można napisać niczego, co nie zostało już kiedyś powiedziane,
napisane. Zwłaszcza, że jestem bardzo wylewna i dużo mówię. Czekoladki i
pluszowe misie to nie moja bajka. Co do róż to jestem bardzo specyficzna, bo moimi
ulubionymi są żółte, ponoć symbolizują rozwód i zazdrość, ale nie bardzo mi to
przeszkadza.
Lecz skłamałabym
gdym napisała, że całe to komercyjne świętowanie mnie ominęło, ponieważ
spędziłam wczorajszy wieczór w restauracji. Na jeden dzień zapominając, co to
kalorie i zdrowy rozsądek w jedzeniu, będę to musiała odpokutować w
poniedziałek na siłowni.
Poranne
uczucie przejedzenia zmusiło mnie do refleksji na temat tego jak mogą
funkcjonować ludzie, dla których obiad złożony z przystawki, dania głównego i
deseru to norma. Na wyspach posiłek ten bardzo często zjada się po godzinie 18
lub później, bo większość pracuje do 17. Do tego jeszcze inne posiłki oraz
przegryzki typu ciastka, chipsy, żelki i cukierki.
Nic dziwnego,
że odsetek otyłego społeczeństwa tutaj jest tak wysoki.
Co do zdjęć
to oczywiście jest to zestaw walentynkowy, lecz z dnia poprzedniego. Czerń
ostatnio powraca do mojej szafy, chyba się znowu lubimy.
Pozdrawiam
was i miłej niedzieli.

coat, boots, vest, top -Zara / bag - Mango /trousers - Primark (Penneys)